czwartek, 16 maja 2013

Poszukiwanie szczęścia.

Pieniądze szczęścia nie dają, ale...ten tekst nie będzie tylko o mamonie. Raczej o uczeniu się szczęśliwego życia korzystając z tego, co się ma.
Jestem typowym koziorożcem, nie przepadam za zmianami i sporo czasu zajmuje mi przystosowanie się do nich. Lubię, kiedy otaczająca mnie rzeczywistość jest stała, zaplanowana w każdym detalu. Gorzej, kiedy nic nie wypala a plany sypią się jak domek z kart.
Plan był taki: biznesik się rozkręca, kogoś się zatrudni i na macierzyński. Przecież to najlepszy moment! Stać nas na dziecko. No tak, ale co z mieszkaniem? Przecież nie będziemy wiecznie mieszkać u teściów? No to szukamy mieszkania! Hurrrra! Prawie wszystko idzie zgodnie z planem, ale przecież jest dobrze. Nie będziemy się przecież przejmować utratą kilku tysięcy złotych. Brniemy w to dalej - głównie ja, bo mąż zaczyna stukać się w czołó powoli na moje pomysły.  Ale dopięłam swego i mieszkanie jest!
No i kolejny przełom - Natalia i wielkie bum! W ciągu kilku godzin wszystko się zmienia. Zaraz potem przeprowadzka i coraz większe problemy finansowe tez. Plany są po to, żeby nic z nich nie wychodziło...teraz wiem, że tak czasem bywa. Niestety biznesik powoi rozkładał się na łopatki, a my oboje stawaliśmy się coraz bardziej nerwowi. I bańka pękła tzn. chyba we mnie i w nim coś pękło. Odechciało mi się wszystkiego, albo chciało mi się tylko troszkę, przez chwilę. A przecież było o co się starać. Jest ona i trzeba jej przekazać jakieś wartości. Nie dziś, jestem zmęczona... Spanie po 4 godziny na dobę raczej nikomu nie służy. Dam radę, damy radę. Tylko trochę zrozumienia... Jeszcze chwila zbiorę się do kupy i znów wszystko będzie jak dawniej. Znów wszystko ogarnę. On traci cierpliwość i ma mnie dość! Ja mam dość wszystkiego!
 Firmę zawieszam, złudzenia chowam do kieszeni i idę do pracy. Nie takiej, jaką chciałabym mieć, ale dającej regularne wpływy. O jak dobrze... Robi się spokojniej. Natalka kończy rok, powoli kończymy z karmieniem. Przesypiamy coraz więcej i coraz częściej osobno. Ależ ona fajna! Ooo przespała 8 godzin, wreszcie cała noc. Cudnie. Nie chcę wielce narzekać, bo każdy rodzic przechodzi podobne perypetie, ale to był dla mnie ciężki rok, biorąc pod uwagę wszystkie okoliczności.
Przyszedł czas kiedy nauczyłam się nowej rzeczywistości. Wiele się zmieniło. Tym razem na lepsze. A pieniądze szczęścia nie dają, ale pomagają spokojniej patrzeć w przyszłość.


 Mam w końcu swoje małe szczęście dla którego warto...

wtorek, 14 maja 2013

Dobre strony chorowania :)

Chyba się starzeję, bo zamiast cieszyć się wiosną, ja szukam właśnie okazji, żeby gdzieś się schować, uciec przed pędzącym dokądś światem. W ubiegłym tygodniu urlopowałam się z Natalką w Kowalewie i było cudnie, no, ale ta mieścina zawsze dobrze mnie nastraja. Teraz, dla odmiany, postanowiłyśmy sobie obie pochorować - Natalia choruje sobie już od środy, ja od niedzieli. Obie z megakatarem i problemami głosowymi, chyba posiedzimy sobie jakiś czas w domu. A mnie na samą myśl buzia się uśmiecha, bo chociaż chorowanie jest dość nieprzyjemne, to pozwala jednocześnie troszkę się zdystansować. Wiem, wiem ! Dla Natki kolejny dzień beż zjeżdżalni to dzień stracony, ale ile czasu dzięki temu mamy dla siebie :)

Jeśli chodzi o ubiegłotygodniowy wyjazd to dużo czasu spędziłyśmy (my-same baby) właśnie na placu zabaw :



 Pogoda dopisała a kowalewski plac jest naprawdę imponujący. Co prawda Mała na wiele sprzętów nie potrafiła się jeszcze wdrapać, ale nie przeszkodziło jej to w świetnej zabawie.


 Oczywiście towarzyszką wszystkich szaleństw była Agata - dziewczyny uwielbiają spędzać razem czas.


 Po współnej zabawie czas na sycący posiłek - mniam :)


Jednym z ulubionych zajęć Natalii i Agaty są występy, podczas których dziewczyny śpiewają i tańczą. Oto jeden z nich przed budynkiem, w którym mieszkają moi rodzice :)



Oj, działo się, działo...
Naładowałyśmy baterie i  się pochorowałyśmy... Teraz będziemy się kurować sposobami  domowymi.
Buziaki dla tych co czasem lubią chorować, jak ja :)

środa, 23 stycznia 2013

NIe mam czasu!!!!!

To straszne! ?Musiałam się rozchorować, żeby usiąść na chwilkę przed komputerem i wziąć się za napisanie czegokolwiek? Moje zabieganie sięga zenitu, mimo, iż w styczniu miałam już urlop i czeka mnie kolejny-mam nadzieję. Wszystko staje na głowie, pracy mam powoli powyżej uszu, a Natalia robi się tak cudnym dzieckiem, że szkoda spędzać czas na czymkolwiek innym. Najchętniej spędzałabym czas tylko z nią, ciągle z nią a to przecież niemożliwe.
Cała ta sytuacja znów nastroiła mnie  refleksyjnie. Znowu nachodzą mnie myśli, aby zająć się tylko tym, praca z dziećmi to chyba jedyna rzecz jaka sprawia mi prawdziwą przyjemność i którą potrafię robić. A teraz się potwornie męczę - pani, której rozeszły się buty - to nie dla mnie!!! Ale póki brak innej alternatywy, tkwię w tym stanie- oby trwało to jak najkrócej.

czwartek, 6 grudnia 2012

Jaka spaceróka???

No i siedzę sobie, korzystając z tego, ze moje dzieciątko śpi od półtorej godziny, ja zrobiłam obiad, pozmywałam, posprzątałam i się rozgrzałam po mroźnym spacerze i przeszukuję różniste strony internetowe szukając wózka idealnego.
Właśnie! Idealnego, znając życie, nie znajdę,  ale szukać będę. Mój ostatni zakup okazał się totalnym błędem! Połasiłam się na cudny wózek, świetnej firmy, ale używany i nic dobrego z tego nie wynikło. Wózek, owszem, wygląda dobrze, zajmuje mało miejsca po złożeniu (to te cechy, które mnie do niego przekonały), niestety jest zużyty, rozklekotany wręcz i do tego od czasu do czasu sam się składa (z dzieckiem wewnątrz). Na to się nie pisałam!
Teraz więc mam zadanie kolejne: zakup nowego tym razem wózka. Może ktoś będzie w stanie mi coś podpowiedzieć?

piątek, 16 listopada 2012

Pożegnanie z karmieniem

Tyle się ostatnio działo, że ciężko byłby mi opisać to wszystko. Opowiem więc o sprawie najistotniejszej: karmieniu - a raczej jego końcu. Natalia skończyła już 14  miesięcy, jest zdrową, wesołą dziewczynką, więc z zamiarem całkowitego odstawienia jej od piersi nosiłam się tak od 2 miesięcy. Przygotowania były długie, najpierw nauczyliśmy ją zasypiać bez cyca, dostawała na dobranoc butlę, potem mała się rozchorowała i tak serio prace nad całą sprawą zaczęliśmy od początku w październiku. Szło całkiem nieźle, ale cały czas wygodnie było mi karmić ją rano piersią, więc sobie na to pozwalałam. Wszystko zmieniło się w poprzedni weekend, kiedy odezwała się moja choroba stawów no i w poniedziałek dostałam sterydy. Koniec piersi był niestety bardzo gwałtowny i Natalia nadal to przeżywa, głównie w nocy, ale i nieunikniony. Mała już coraz rzadziej wspomina o piersi, ale nocą potrafi się jeszcze domagać dydusia. Najgorsze mam nadzieję za nami :)

sobota, 27 października 2012

Bezsenność...

Od kilkunastu nocy zastanawia, się znowu czym jest zdrowy, niczym niezmącony sen... Prawdę mówiąc nigdy nie było go zbyt wiele (Natalia budzi się każdej nocy, w dobrym wypadku około 4 rano na jedzonko), ale to, co dzieje się teraz przypomina mi nasze początki.
Mała budzi się około 22. lub 23. i zaczyna się nasz dancing. Powody się dwa: zęby oraz ciągłe problemy
z brzuszkiem. Zęby, odkąd mała dostaje mleko modyfikowane na przemian z moim, oraz ponownie witaminę D, uderzyły ze zdwojoną mocą: 2 nowe w dwa tygodnie, ale to nie koniec. Kolejne atakują!!!
Póki co ma ich sześć, co na 13-miesięczne dziecko raczej niewiele.
No a brzuszek, cóż? Ciągłe problemy z załatwieniem się (choć po nowym mleku nieco mniejsze) i to ciągłe stękanie, jakby przed chwilą zjadła nie wiadomo co? Muszę przyznać, że sytuacja dla nas obu jest bardzo męcząca. Lekarze natomiast jakoś nie bardzo wiedzą co na to zaradzić. Gastroenterolog zalecił 6-tygodniową terapię, po której niewiele się zmieniło, a ostatnia wizyta u homeopaty jest kolejną nadzieją na to, że może tym razem będzie lepiej. Zobaczymy, poczekamy...

Póki co obie niewyspane, tulimy się do siebie mając nadzieję, że kolejna noc będzie łatwiejsza.
Dla tego uśmiechu warto nie spać :)